wtorek, 10 lipca 2012

Porównanie 3 amerykańskich balsamów do ust :)

Hej ! Na początku chciałabym bardzo przeprosić za to że tak Was zaniedbałam , ale nie mogłam ogarnąć "bloggera" i wszystkich ustawień graficznych : tła , nagłówka itd. Ale dzisiaj ostro się za to zabrałam i mam nadzieję że podobają Wam się efekty mojej pracy. Na razie nie mogę wrócić na "youtube " gdyż mam internet tylko na komórce i nie mam możliwości wgrywania filmików , mam nadzieję że mi to wybaczycie. 
Przechodzę już do tematu dzisiejszego posta , a mianowicie chciałabym porównać trzy bardzo dobre balsamy do ust pochodzące (o ile się nie mylę ) z USA. Z racji tego że testuję je już dość długo , pomyślałam że to najwyższy czas aby o nich wspomnieć i być może rozwiać Wasze wątpliwości na który z nich się zdecydować , bo wszystkie z nich są ostatnimi czasy bardzo zachwalane zarówno na polskim "youtube" jak i na amerykańskim.
Będę porównywać pod względem następujących kryteriów : 
- nawilżenia 
-wydajności 
- ceny 
- opakowania 
-aplikacji 
-zapachu/ smaku  
-dostępności
A więc do dzieła ! :)

Na pierwszy ogień pójdzie balsam , pewnie dobrze Wam już znany : EOS ( Evolution Of Smooth) , czyli sławne "jajeczko". Ja mam swój w wersji Summer Fruit.
Postanowiłam go zakupić ze względu na wiele pozytywnych opinii usłyszanych wśród youtubowiczek.


 




Nawilżenie : Stopień nawilżenia jest wysoki ( poprzez zawartość witaminy E , olejków jojoba i masła shea) , jest zadowalający aczkolwiek przy moich wiecznie suchych ustach nie daje on tak ekstremalnego nawilżenia jakiego się po nim spodziewałam. 
Wydajność : Jest bardzo wydajny mam go już od ok. 9 i jeszcze zostało mi go całkiem sporo.
Aplikacja : Jest bardzo przyjemna i dobrze przemyślana , z pozoru balsam może się wydawać trudny w używaniu , ale aplikacja jest bardzo wygodna i higieniczna , nakłada się go w taki sam sposób jak balsam w sztyfcie.
Zapach/Smak : Pachnie owocowo ( mnie osobiście ten zapach przypomina Tymbarka ) , smakuje podobnie jak pachnie - słodko.
Opakowanie : Z pewnością to ono najbardziej zachęca do zakupu , jest oryginalne , poręczne i urocze. Kolorowa kulka przypominająca wyglądem piłkę jest idealnym gadżetem do torebki :)
Dostępność : Nie można go dostać w żadnej polskiej drogerii , najprostszą drogą kupna jest internet np. allegro , e - bay , czy też strona butik4girls.pl - to znane mi źródła.
Cena : Cena jest dwukrotnie większa niż cena w USA , waha się od 19 zł do 25 zł , co moim zdaniem jest o wiele za duża jak na balsam do ust :(

Następnym balsamem na który chciałabym zwrócić uwagę jest sławny Carmex , ja wypróbowałam już 3 wersje zapachowe : wiśniową , truskawkową i jaśminową zieloną herbatę.



Nawilżenie : W porównaniu z innymi balsamami do ust , które stosowałam nawilża średnio. Porównałabym jego stopień nawilżenia do wazeliny z FlosLeku. Nawilża dobrze , usta są po nim miękkie i hmmm ukrwione ( jeżeli można to tak określić) , ma także SPF 15 i działanie lecznicze ( podobno zapobiega wysuszaniu się ust i można nim leczyć zajady i opryszczkę , tak słyszałam ). Rzeczywiście chyba wyleczył mi  zajady , gdyż tego problemu nie mam odkąd zaczęłam go stosować , więc wydaje mi się że coś w tym jest. 
Wydajność : Również jest bardzo wydajny , jedno opakowanie starczyło mi na ok. pół roku.
Aplikacja : Dostępne są trzy wersje Carmexu : w słoiczku , sztyfcie i tubce. Ja wypróbowałam tylko ten w tubce , aplikator to zwykły plastik z dziurką , nic specjalnego. Niestety często kiedy zbyt mocno naciśnie się na tubkę to produkt wylewa się z opakowania :(
Zapach / Smak : Zapach może nie każdemu odpowiadać gdyż w każdym Carmex'ie przeważa zapach mentolu , przez co zapach przypomina zapach w aptece lub leku. Mi on osobiście nie przeszkadza , wręcz przeciwnie podoba mi się , gdyż jest bardzo orzeźwiający i przyjemnie "mrowi" na ustach. Smak jest jednak nieprzyjemny , nie potrafię go opisać , po prostu nie podoba mi się.
Opakowanie : Jest zwykłe , osobiście nie podobają mi się kolory i moim zdaniem wygląda przeciętnie.
Dostępność : Łatwo dostępny , można go znaleźć praktycznie w każdej drogerii , jak również na internecie.
Cena : ok. 9 zł  , co moim zdaniem jest dobrą ceną w stosunku do tego produktu.


Już ostatnim balsamem będzie balsam organiczny ( tak mi się wydaje) , o bardzo naturalnym składzie , czyli balsam z Burt's Bees . Ja swój posiadam w wersji Honey.

Nawilżenie : Stopień nawilżenia jest naprawdę wysoki , moim zdaniem najbardziej nawilża że wszystkich wymienionych przeze mnie balsamów. Usta po nim są miękkie i odżywione .
Wydajność : Używam go chyba ponad rok i przy prawie codziennym stosowaniu zużyłam ponad połowę.
Aplikacja : Balsam występuje jedynie w sztyfcie , aplikacja jest bardzo wygodna i higieniczna. Jednak balsam sam w sobie ma bardzo trwałą konsystencję , przez co kiedy nakładamy go na usta jest "tępy" ( nie rozpuszcza się i trzeba się z nim  trochę pomęczyć) Wiem czepiam się ;p
Zapach/Smak : Myślałam że zapach będzie trochę delikatniejszy i mniej wyczuwalny , ale jest bardzo mocny. Pachnie naturalnie , miodem , jednak mnie trochę drażni. Bezsmakowy.
Opakowanie : Zwykły sztyft , nie zacina się , aczkolwiek ( nie wiem czy to tylko mój czy wszystkie opakowania) , strasznie ścierają się z niego napisy , co nie wygląda estetycznie :(
Dostępność : Nie widziałam go w żadnej drogerii , można go znaleźć na allegro lub stronie butik4girls.
Cena : Waha się od 10 zł - 16 zł .

Podsumowując , każdy z tych balsamów jest dobry na swój sposób , mnie po porównaniu najbardziej odpowiada balsam z EOS , ale to tylko moja opinia , wiadomo ile ludzi tyle opinii :)


Testowaliście któryś z tych balsamów ? Macie swój ulubiony balsam do ust który polecacie ?( moim ulubionym od niedawna jest polski balsam Tisane , jeżeli nie próbowaliście to gorąco polecam!) Napiszcie koniecznie w komentarzu ! :)
                                                                    
Ciao ;*


piątek, 13 stycznia 2012

Mochito


Taaak ,taaak, wiem znowu haul , ale ostatnio po filmiku raaadzki , gdzie pokazywała co ciekawego można znaleźć w Reserved i Mochito , zaintrygował mnie właśnie ten drugi sklep. Już sama jego nazwa brzmi zachęcająco , no i fakt że Mochito to polska firma , również wywodząca się z Gdańska tak jak Reserved. Postanowiłam więc , że skoro wracając ze szkoły przejeżdżam przez Przymorze to nie zaszkodzi wstąpić do Alfa Centrum , gdzie znajduje się właśnie ten sklep. Akurat miałam szczęście , gdyż trafiłam na duże wyprzedaże dzięki czemu zakupiłam aż trzy rzeczy.

Pierwszą rzeczą jest przecudowna bransoletka , w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jak widzicie na załączonym niżej zdjęciu, bransoletka jest dosyć masywna z wyglądu , choć tak naprawdę jest lekka . Przedstawia ona dwie "pozłacane sowy ". Dodatkowym plusem jest to , że bransoletka jest na gumce dzięki czemu dopasuje się zarówno do szczupłego jak i nieco grubszego nadgarstka , świetnie komponuje się z grubymi swetrami i bluzami :) Cena : 34,99 zł.


Następną rzeczą jest zwykły , uniwersalny sweterek zapinany na guziczki , w jasno brązowym / karmelowym kolorze. Ma on dwie kieszonki u dołu na których widnieją urocze kokardki. Poszukiwałam takiego sweterka , gdyż jest on skromny i pasuje zarówno do sukienki jak i do dżinsów , jest więc bardzo uniwersalny. Cena : ok 39.90 zł

Już ostatnią rzeczą będzie zwykły t-shirt z nadrukiem uroczego roweru oraz ponaszywanych różyczek u góry. Cena : 45 zł

Podsumowując , jeśli poszukujecie modnych ciuchów i dodatków w przestępnych cenach ale niekoniecznie świetnej jakości ( jakość typowej sieciówki typu H&M ) to jest to sklep dla Was. Polecam !
Pozdrawiam serdecznie i miłego weekendu ;)
Ciao ;*

sobota, 7 stycznia 2012

Krótki Haul ;)


Dziś postanowiłam podzielić się z Wami krótkimi zakupami z kilku ostatnich tygodni. Stwierdziłam że dzięki takim "krótkim haul'om " będziecie mogli szybko i dokładnie obejrzeć każdy produkt oraz moje filmiki nie będą już takie długie , jak wtedy kiedy przy każdym vlog'u czy tag'u często pokazywałam pojedyncze rzeczy które zakupiłam :) A więc do rzeczy :

Na pierwszy ogień pójdzie czapka , w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia :Czyż nie jest urocza ? Czapka została zakupiona w Cache Cache za 34, 90 zł , w komplecie dołączone były też rękawiczki bez palców załączone na zdjęciu . Jeśli ktoś miałby wątpliwości , czapka przedstawia misia . U góry ma bardzo zabawne pompony , które szczególnie mnie urzekły , gdyż poszukiwałam czapki z pomponami która byłaby ciepła i uniwersalna . Pierwszy raz znalazłam podobną czapkę w New Yorker , ale tamta była brązowa bez żadnych specjalnych ozdobników i kosztowała bodajże około 50 zł , więc możecie sobie wyobrazić jakże byłam szczęśliwa kiedy znalazłam o wiele ładniejszy oraz tańszy odpowiednik . Czapka jest bardzo ciepła i mięciutka , o dziwo jest wykonana w 100 % z akrylu , mimo iż byłam przekonana że jest wykonana częściowo z wełny , no i praktycznie pasuje do każdej kurtki , czy też płaszcza i nie "gryzie" się z mocnymi dodatkami. Jeśli chodzi o rękawiczki to są one bardzo praktyczne dla posiadaczy iPhone'ów czy też wszelkiego rodzaju Smartphone'ów , gdyż jak możecie zauważyć , oprócz odkrytych palców ma też odkryty kciuk dzięki czemu możemy z łatwością obsługiwać nasz telefon . Jednakże nie są one dobrą alternatywą na mroźną zimę , bo możemy sobie odmrozić palce , ale jak na razie sprawują się idealnie. Podsumowując zakochałam się w tym komplecie . :)



Następną rzeczą jest masło do ciała z The Body Shop.
Jak pewnie wiecie jestem wierną fanką maseł do ciała tej firmy , gdyż uważam że w pełni spełniają swoje zadanie , czyli : fantastycznie nawilżają ( w moim przypadku nawilżenie utrzymuje się cały tydzień ) , są wydajne , mają zniewalające zapachy i bardzo dobrą "maślaną" konsystencję , niestety ich jedyną wadą jest cena która jest zdecydowanie wygórowana bo aż 65 zł , jednak często można trafić na promocję , ja swoje masło kupiłam na przecenie za 33 zł , co robi dużą różnicę. Moje masło to Cranberry Joy , jest ono z limitowanej edycji świątecznej która jest teraz przeceniona. Masło ma pojemność 200 ml , wspaniale nawilża , pięknie pachnie żurawiną ( jednak mnie zapach ten przypomina zdecydowanie Jogo bellę ;) )i szybko się wchłania. Nic dodać , nic ująć - kupujcie !


Kolejnym produktem jest cień z Catrice w odcieniu 400 My First Copperware Party. Cień ma bardzo wysoką pigmentację i cudowny kolor , jest to jasny perłowy brąz z pięknymi fioletowo - złotymi drobinkami. Jest to jeden z tzw. "kameleonów" , czyli w zależności od padania światła mieni się na różne kolory . Kosztuje ok 11 ,90 zł i cudownie pasuje do zielonych oczu , koniecznie wypróbujcie !

Następnie zaszłam do Rossmanna gdzie kupiłam dwa produkty pierwszym z nich jest korektor mineralny z Maybelline pure cover mineral , ja mam w najjaśniejszym odcieniu 01 Nude Beige. Jak na razie korektor sprawuje się bardzo fajnie , dobrze kryje niedoskonałości i cienie pod oczami oraz ładnie stapia się z moją niezwykle bladą cerą ( co jest rzadkością) . Ma delikatnie żółte tony , które są trochę widoczne , ale naprawdę minimalnie , no cóż zobaczymy czy będzie on ulubieńcem stycznia. Cena ok. 16 - 21 zł.


Drugim produktem zakupionym w Rossmannie jest już długo promowany przez wiele gazet żel pod prysznic Original Source o zapachu Raspberry & Vanilla Milk.
Firma Original Source jest tanią ekologiczną firmą dostępną tylko w Rossmannie , mają oni w swoim asortymencie chyba tylko żele do kąpieli i pod prysznic . Podobno są one robione z naturalnych składników ( choć według mnie za taką cenę to pic na wodę ;p ) i bodajże ich produkty nie są testowane na zwierzętach , także wielki + za dbanie o dobro zwierzątek ! Dla fanów ekologicznego stylu życia , opakowania można oddawać do recyklingu , dzięki czemu przyczyniamy się do ochrony środowiska. Żel nie wysusza i ma bardzo przyjemny , delikatny , słodki zapach , który kojarzy mi się trochę z śmietankowo - truskawkowymi cukierkami , które kiedyś nałogowo jadałam w dzieciństwie ;) Jego cena to 9,99 zł.


Już ostatnimi rzeczami będą świąteczne prezenty od mojej przyjaciółki Uli. Dziękuję Ci kochana bardzo serdecznie , sprawiłaś mi naprawdę ogromną radość ! :****
A więc dostałam cztery przeurocze minie żele pod prysznic (30ml) w kształcie kolorowych psów o zapachach : Grape , Green Apple , Strawberry i Blueberry , żele mają fantastyczne zapachy i są idealne na podróż.
Drugim prezentem była fioletowa świeczka z abażurem , która wyglądem przypomina lampkę :)
To by było na tyle , pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego weekendu ;*
Ciao ;**

wtorek, 3 stycznia 2012

The way I am


Zapewne jesteście ciekawi skąd wzięła się nazwa mojego bloga :)
Otóż jest to dosyć banalne bo tak naprawdę jest to tytuł piosenki Eminema , czyli mojego idola :) Bardzo lubię tą piosenkę , ma ona niewątpliwie przesłanie , tak jak większość jego piosenek. Jak pewnie wiecie dosłowne tłumaczenie tego tytułu to po prostu : Taki jestem. I myślę że jest to właśnie idealny tytuł dla mojego bloga , gdyż jest bardzo motywujący , mianowicie motywuje Nas do tego abyśmy nigdy się nie zmieniali i mimo wszelkich przeciwności losu i różnych beznadziejnych sytuacji zawsze pozostawali sobą. Oto link do tej piosenki ----> http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=mQvteoFiMlg
Ps. Wygrawerowałam sobie nawet taki napis na Lilou :)

Pozdrawiam serdecznie ;*


Witam na moim blogu :)

Witam Was bardzo serdecznie na moim blogu :)
Tak jak już możecie zauważyć w zakładce "o mnie" , założyłam tego bloga jako kontynuację mojego kanału na You Tube . Z racji tego że mam bardzo napięty grafik i na You Tube wstawiam w filmiki zazwyczaj tylko w weekendy , stwierdziłam że taki blog będzie udogodnieniem dla mnie aby mieć lepszy kontakt z Wami ( jest już Was ponad 500 !!). Będę się tu pojawiała mam nadzieję co dwa dni , dzięki czemu będziecie mogli wiedzieć na bieżąco co u mnie słychać oraz co ciekawego wpadło mi w oko . Głównie będę tu umieszczała recenzje , haule , moje przemyślenia i poglądy , trochę mojego życia prywatnego jaki i nowinki zarówno kosmetyczne jak i w świecie mody :) Mam nadzieję że tematyka mojego bloga przypadnie do gustu zarówno Wam jak i osobom , które jeszcze nie miały okazji zajrzeć na mój kanał -----> http://www.youtube.com/user/KerryShowxoxo?feature=mhee
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia :)